Od zwycięstwa zmagania zainaugurowali siatkarze Ślepska Suwałki, którzy przed własną publicznością pokonali 3:1 Olimpię Sulęcin. W sumie mogli nawet nie stracić seta, ale w końcówce drugiej partii popełnili za dużo błędów, co przełożyło się na niepowodzenie w tej części spotkania. w pozostałych jednak nie popełnili tego błędu. Mimo że nie ustrzegli się pomyłek, to jednak dało o sobie znać ich większe doświadczenie i ogranie na tym szczeblu rozgrywkowym, które zaowocowało podniesieniem z parkietu kompletu punktów. Z kolei sulęcinianie na pierwszą zdobycz będą musieli jeszcze poczekać. – Podjęliśmy walkę na tyle, na ile mogliśmy. Na pewno jednak nie zagraliśmy swojej siatkówki, co nie do końca wynikało z tego, że przeciwnik grał bardzo dobrze. Chyba spięła nas trema, nie graliśmy swoją zagrywką i popełnialiśmy dużo błędów. Pierwsze koty za płoty – powiedział na łamach Radia Zachód szkoleniowiec Olimpii, Łukasz Chajec.

 Z bardzo dobrej strony na inaugurację rozgrywek zaprezentowali się brązowi medaliści I ligi, którzy przed własną publicznością niemal rozbili beniaminka z Tomaszowa Mazowieckiego. Przed meczem zanosiło się na zacięte widowisko, tym bardziej, że Lechia ma w swoim składzie kilku ogranych zawodników nawet w PlusLidze, tymczasem w Siedlcach podopieczni Bartłomieja Rebzdy tylko w drugim secie byli w stanie toczyć w miarę wyrównaną walkę z gospodarzami. W pozostałych dwóch byli dla nich praktycznie tylko tłem. W ich szeregach brakowało lidera, który wziąłby ciężar zdobywania punktów na swoje barki. Nie potrafili też znaleźć skutecznej recepty na przeciwstawienie się stabilnej i konsekwentnej grze gospodarzy, których do sukcesu prowadził Bartosz Zrajkowski. Na pewno beniaminka stać na lepszą grę, którą być może zaprezentuje już w kolejnych pojedynkach. Natomiast KPS już na początku sezonu wysłał sygnał do rywali, że również tym razem zamierza namieszać w rozgrywkach.

Do jednostronnej konfrontacji doszło też w Sanoku, gdzie miejscowy TSV podejmował APP Krispol Września. Przed meczem można było spodziewać się nawet tie-breaka, tymczasem podopieczni Krzysztofa Frączka nieco spalili się na inaugurację rozgrywek we własnej hali. Wydawało się, że bardziej postawią się rywalom z Wielkopolski, tymczasem w ich grze było za dużo błędów, a sam Paweł Rusin nie był w stanie przeciwstawić się dobrze funkcjonującej wrzesińskiej maszynce. Jedynie w drugiej części trzeciej odsłony gospodarze próbowali zerwać się do walki, ale i tak nie udało im się chociażby przedłużyć spotkania. Drużyna prowadzona przez Mariana Kardasa miała znacznie więcej siatkarskich argumentów, jej gra opierała się na większej liczbie zawodników, co w sobotnie popołudnie w pełni wystarczyło, żeby pokonać rywali z Podkarpacia. Na pewno przed kolejnymi meczami sanoczanie mają o czym myśleć, zaś jeśli Krispol utrzyma ten poziom gry, to może na dłużej zadomowić się w czołówce rozgrywek.

Do sporej niespodzianki doszło w Nysie, gdzie miejscowa Stal, która jest stawiana w roli faworyta I-ligowych rozgrywek, na inaugurację musiała przełknąć gorzką pigułkę porażki. Lepszy od podopiecznych Piotra Łuki okazał się Exact Systems Norwid Częstochowa. Gospodarze tylko w drugiej odsłonie znaleźli patent na ogranie gości, zaś w pozostałych przegrywali z nimi w końcówkach, co może zaskakiwać, tym bardziej, że to w ich szeregach byli bardziej ograni i doświadczeni zawodnicy. Najwyraźniej jednak presja zrobiła swoje, a grający bez większego ciśnienia podopieczni Radosława Panasa wykorzystali okazję, wywożąc trzy cenne oczka z Nysy. – Przed meczem każdy z nas jeden punkt brałby w ciemno, bo nyski kocioł jest naprawdę ciężką halą do grania, a i przeciwnik z wysokimi aspiracjami. Na boisko wyszliśmy jednak bardzo skoncentrowani. Wszystkie wygrane sety tak naprawdę graliśmy punkt za punkt, bez większej przewagi któregoś z zespołów – skomentował w Radiu Fon libero częstochowskiej ekipy, Bartosz Zieliński.

Do najbardziej zaciętego pojedynku doszło w Wałbrzychu, gdzie o pierwsze ligowe punkty Aqua Team rywalizował z AGH Kraków, choć początek spotkania na to nie wskazywał. Dwie pierwsze partie padły bowiem łupem gości i zanosiło się na ich dość gładkie zwycięstwo. Na dodatek wałbrzyszanie jednego z setów przegrali po walce na przewagi, ale mimo tego nie zwiesili głów. Od trzeciego seta szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę podopiecznych Janusza Bułkowskiego. Do sukcesu prowadził ich Mateusz Linda, który w całym spotkaniu zdobył prawie 30 punktów. Z kolei graczom z Małopolski coraz trudniej było znaleźć skuteczne odpowiedzi na udane zagrania rywali, w efekcie czego przegrali trzecią, czwartą i piątą odsłonę, wywożąc z Dolnego Śląska tylko jedno oczko. Na pewno jest to wynik poniżej oczekiwań podopiecznych Andrzeja Kubackiego, ale po raz kolejny okazało się, że w I lidze nikt nikomu punktów za darmo nie odda, a o każde zwycięstwo trzeba będzie bić się do ostatniej piłki.

Na koniec pierwszej kolejki doszło do konfrontacji AZS-u Częstochowa z młodymi adeptami siatkówki ze Spały. Bezsprzecznym faworytem niedzielnego pojedynku byli podopieczni Krzysztofa Stelmacha, którzy wywiązali się ze swojej roli w 100%. Problemy przytrafiły się im tylko w drugiej odsłonie, w której uczniowie Szkoły Mistrzostwa Sportowego pokazali siatkarski pazur. W pozostałych partiach nie byli jednak w stanie odrzucić przeciwników od siatki i utrzymać na tyle wysokiego poziomu gry, by dobrać się do skóry gospodarzom. Na parkiecie widoczne było większe doświadczenie i ogranie częstochowskich siatkarzy i choć gościom ambicji i woli walki odmówić nie można, to tym razem musieli obejść się smakiem wygranej, a na pierwsze punkty muszą poczekać przynajmniej do następnej kolejki. Akademicy zaś spełnili swoje zadanie, zdobyli komplet punktów, ale dopiero kolejne spotkania pokażą, na co ich tak naprawdę stać na zapleczu PlusLigi.

Źródło: siatka.org
Autor tekstu: Radosław Nowicki

Główni Partnerzy